Kliknij tutaj --> 🎎 klinika w magdeburgu jakie nowotwory leczy
Nowotwory leczy się na różne sposoby. Do najpopularniejszych należą chemioterapia i radioterapia. Gdy nowotwory mają charakter guzów, najczęściej wycina się je w czasie operacji. W przypadku niektórych nowotworów stosuje się też hormonoterapię (w szczególności w przypadku raka piersi czy raka macicy), w przypadku białaczki
Niektóre nowotwory złośliwe są związane z mutacjami w określonych genach. Wiadomo, że mutacje BRCA1 i BRCA2 zwiększają ryzyko zachorowania na raka piersi, jajnika, gruczołu krokowego i trzustki. Obecnie można wykonać badanie genetyczne pozwalające stwierdzić, czy u danej osoby występuje dana mutacja. O zasadności wykonania
Przerażające statystyki! Co godzinę w Polsce na raka zapada 12 osób. Przeżywają zaledwie trzy! Jak to możliwe? Cały czas czas słyszymy, że im wcześniej dowiemy się, że mamy nowotwór
W ten sposób u każdego chorego indywidualnie można ustalić, jaką ilość leku można bezpiecznie podać, aby nerki i wątroba mogły usunąć toksyczne pozostałości leku (leków) z organizmu. W przypadku niewydolności nerek i wątroby dawki chemioterapeutyków należy zmniejszyć – do obliczenia dawek służą odpowiednie wzory.
Nowotwory u dzieci klasyfikowane są ze względu na tkankę, z jakiej powstały, a nie jak ma to miejsce u dorosłych – ze względu na umiejscowienie narządowe nowotworu. Międzynarodowa Klasyfikacja Nowotworów Dziecięcych pokazuje, jakie nowotwory rozpoznawane są u dzieci. Wspólne numery mają nowotwory pochodzące z tej samej tkanki:
Site De Chat De Rencontre Gratuit. Profesor dr med. Roland Goldbrunner jest dyrektorem Kliniki Neurochirurgii Ogólnej i dyrektorem Centrum Neurochirurgii oraz jednym z autorytetów medycznych w tej dziedzinie. Urodził się w 1966 r. w Straubing i studiował medycynę w Ratyzbonie i Würzburgu. Studia ukończył w 1993 r., a profesorem został mianowany w 2001 r. Profesor Goldbrunner pracował w Klinice Neurochirurgii oraz Poradni Przyklinicznej Uniwersytetu w Würzburgu, jak również w renomowanym laboratorium neuroonkologii w Waszyngtonie, oraz w Klinice Neurochirurgii Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium. W 2009 r. profesor Goldbrunner przyjął posadę na Uniwersytecie w Kolonii pacjenci są leczeni przy użyciu urządzenia NanoActivator w ramach badania po wprowadzeniu do obrotu oraz komercyjnie. Jakie są Pana pierwsze wrażenia?prof. Goldbrunner: Do tej pory mieliśmy bardzo ograniczone doświadczenie związane z zastosowaniem tej metody leczenia. Urządzenie NanoActivator jest dostępne w klinice zalednie od kilku tygodni. Pierwsze wrażenie jest z pewnością bardzo pozytywne, zwłaszcza, że procesy technologiczne przebiegają szczególnie dobrze. Przede wszystkim należy zauważyć, że pacjenci, którzy zgłaszają się na powyższe leczenie, są w absolutnie katastrofalnej sytuacji. Są to zwykle pacjenci, dla których nie ma już innych akceptowalnych opcji leczenia. Pacjenci z tej grupy zwykle przeszli już jeden lub dwa zabiegi chirurgiczne, radioterapię oraz jeden lub dwa cykle chemioterapii. Istnieją inne możliwości, takie jak dodatkowa operacja metodą klasyczną. Jednak z powodu złożoności oraz zakresu takiej operacji uważamy, że jest to metoda dość drastyczna i ryzykowna. Moim zdaniem leczenie metodą NanoTherm jest w takiej sytuacji bardzo atrakcyjną opcją mógłby Pan przedstawić przebieg przykładowego leczenia komercyjnego w Pana klinice?prof. Goldbrunner: Oczywiście. Jako przykład posłuży nasz pierwszy pacjent komercyjny. Pacjentka ta nie była brana pod uwagę w leczeniu w ramach programu badawczego, ponieważ jej przypadek był szczególny. U pacjentki tej wystąpił nawrót dwóch guzów mózgu jednocześnie. Wykonaliśmy zabieg klasyczny i usunęliśmy jeden z nawrotowych guzów, a guz po drugiej stronie był leczony metodą NanoTherm. W tym przypadku była to jedyna możliwa metoda postępowania, a pacjentka została wypisana do domu w znacznie lepszym stanie niż przy były przesłanki z Pana punktu widzenia przy podejmowaniu decyzji o zastosowaniu terapii NanoTherm u tej pacjentki?prof. Goldbrunner: Guz leczony przy użyciu terapii NanoTherm był dobrze odgraniczony od zdrowych tkanek, tj. niezbyt duży, o wyraźnej granicy, oraz zlokalizowany w bardzo wrażliwym obszarze kory – w środku obszaru środkowego po lewej stronie. W tym obszarze ryzyko wystąpienia trwałych ubytków neurologicznych po zabiegu klasycznym wynosi do 50%. Z mojego punktu widzenia podejmowanie ryzyka wyższego niż 5% jest dyskusyjne – należy szczególnie dokładnie rozważyć taką decyzję. Ponadto na podstawie trzech kolejnych badań metodą rezonansu magnetycznego stwierdziliśmy, że guz rośnie bardzo szybko. Konieczne było niezwłoczne działanie. Tempo wzrostu guza było za szybkie dla tradycyjnej chemioterapii lub radioterapii, a operacja chirurgiczna była zbyt ryzykowna. Terapia NanoTherm była więc najlepszym wyborem w tej dokładnie wyglądało takie leczenie?prof. Goldbrunner: Wykonaliśmy zabieg stereotaktyczny polegający na iniekcji do wnętrza guza nanocząstek zawierających żelazo. Udało się nam bardzo dokładnie pokryć całe wnętrze guza podczas tego zabiegu, co jest bardzo ważne dla powodzenia tej terapii. Następnie w okresie trzech tygodni leczenia wykonaliśmy sześć jednogodzinnych cykli nagrzewania wstrzykniętych cząstek za pomocą źródła pola magnetycznego do temperatury około 65–70° był wynik leczenia?prof. Goldbrunner: Wykonaliśmy badanie PET (pozytonowa tomografia emisyjna, rodzaj tomografii komputerowej przedstawiającej metabolizm guza), ponieważ po wstrzyknięciu nanocząstek tlenku żelaza nie można wykonać badania metodą rezonansu magnetycznego. Badanie PET wykazało całkowite zatrzymanie aktywności guza nowotworowego. To był dokładnie taki rezultat, jaki chcieliśmy osiągnąć. Oznacza to, że guz leczony przy użyciu terapii NanoTherm zniknął w całości bezpośrednio po zastosowaniu leczenia. Nie oznacza to oczywiście, że pacjentka została wyleczona, a jedynie, że nie możemy przy pomocy dostępnych badań znaleźć śladów guza. Jednak jest to dokładnie taki wynik, który chcielibyśmy zawsze uzyskiwać po zastosowaniu były działania niepożądane leczenia?prof. Goldbrunner: Po pierwszej sesji terapii w urządzeniu NanoActivator u pacjentki wystąpił niewielki obrzęk otaczającej tkanki mózgowej. Wystąpiło także nasilenie zmęczenia i bólów głowy. Są to działania niepożądane, które występują również po radioterapii oraz niekiedy po zabiegu chirurgicznym i mogą być skutecznie kontrolowane za pomocą terapii kortykosteroidami. U pacjentki nie wystąpiły jakiekolwiek inne objawy po kolejnych pięciu sesjach trudno jest wyciągać wnioski na podstawie ograniczonej liczby przypadków. Czy może Pan jednak wstępnie ocenić tę terapię?prof. Goldbrunner: Terapia jest dość łatwa do przeprowadzenia i uzyskaliśmy najlepszy możliwy jej wynik. Jest to najistotniejszy fakt. Obecnie wiążemy bardzo duże nadzieje z dalszym stosowaniem tej kosztuje leczenie tą metodą?prof. Goldbrunner: W naszej klinice leczenie obejmuje zabieg stereotaktyczny, procedurę oraz inne wymagane działania, tj. pobyt w szpitalu oraz sesje z użyciem urządzenia NanoActivator. Koszt wynosi około 15 000–20 000 EUR. Cena leku nie jest wliczona (uwaga: jedna fiolka o objętości 10 ml, wystarczająca dla jednego pacjenta, jest wyceniana przez firmę MagForce AG na 20 000 EUR). Dla pacjentów leczonych za pomocą urządzenia NanoActivator i niebiorących udziału w leczeniu w ramach programu badawczego obowiązuje model opłat za użycie. W sumie koszt terapii NanoTherm z użyciem urządzenia NanoActivator wynosi 40 000 EUR, co w porównaniu do innych metod jest wartością umiarkowaną. Leczenie chirurgiczne kosztuje pomiędzy 10 000 a 15 000 EUR. Ponadto należy doliczyć koszt chemioterapii, który wynosi do 10 000 EUR za miesiąc. Koszt innych metod postępowania kształtuje się na poziomie około 20 000 EUR 3 kwietnia 2019 pacjenci zmagający się z guzem mózgu mogą komercyjnie korzystać z tego nowoczesnego leczenia w Lublinie. Przeczytaj więcej w naszych aktualnościach: Terapia Nanotherm już w PolsceBy wstępnie ocenić, czy Terapia NanoTherm® byłaby możliwa do przeprowadzenia w przypadku konkretnego pacjenta, należy w pierwszej kolejności zweryfikować kryteria uniemożliwiające jej wykonanie. Kliknij na ten link:
Postaci raka bardzo się od siebie różnią i nie ma na nie jednego cudownego lekarstwa, ale postęp w medycynie jest ogromny. Z rakiem można coraz dłużej żyć i coraz częściej staje się on po prostu chorobą przewlekłą. Jakie są nowoczesne metody leczenia raka? Choć wciąż zbyt wiele osób umiera z powodu chorób nowotworowych, mamy coraz więcej przykładów, że z rakiem można wygrać. Nowotwór pokonali Irena Santor, Anna Seniuk, Zofia Kucówna, Agata Buzek, Krystyna Kofta, Robert Gawliński czy Jan Kobuszewski. Krzysztof Kolberger, wybitny aktor i niezwykły człowiek, przeżył z chorobą nowotworową 20 lat. Jego lekarz i przyjaciel, onkolog Cezary Szczylik powiedział, że to nie rak go pokonał. Aktor zmarł w wyniku niespodziewanych powikłań, które mogły się przydarzyć każdemu. Problemy, z jakimi spotykamy się na co dzień, lecząc nawet banalne choroby, nie zawsze pozwalają obiektywnie spojrzeć na zmiany i postęp, jaki dokonał się w onkologii w ciągu ostatnich 20 lat. A zmieniło się bardzo wiele, chociaż lekarze wciąż posługują się trzema podstawowymi metodami walki z nowotworami. Najstarszą metodą leczenia chorób nowotworowych jest chirurgia. Drugą jest radioterapia, a trzecią farmakoterapia. Dwie pierwsze metody ograniczają swoje oddziaływanie do konkretnego obszaru naszego ciała. Leki stosowane w onkologii mają natomiast szansę dotrzeć do każdej komórki organizmu. To stwarza niezwykłe możliwości leczenia chorób nowotworowych, które – jak to bywa w hematologii – nigdy nie występują tylko w jednym miejscu organizmu. Leki, które przenikną do krwi, razem z nią mogą dotrzeć do wszystkich narządów i komórek ciała. Dzięki temu niszczą komórki nowotworowe. Rak to już nie wyrok W ostatnim 20-leciu nauczyliśmy się skutecznie leczyć niektóre typy chorób nowotworowych. Przykładem może być przewlekła białaczka szpikowa, nowotwory przewodu pokarmowego czy rozsiany rak jajnika. Jeszcze niedawno rozpoznanie jednego z tych raków było wyrokiem śmierci. Obecnie, stosując klasyczną lub nowoczesną chemioterapię, można wyleczyć lub leczyć przez wiele lat znaczącą liczbę chorych. Jeszcze kilkanaście lat temu choremu z przerzutami niewiele można było zaproponować. Leczenie koncentrowało się na łagodzeniu dolegliwości, a chorzy umierali w ciągu kilku miesięcy. Dziś są inne możliwości. Tu dobrym przykładem może być rozsiany rak nerki. Chorym nie pomagała klasyczna chemioterapia. Ostatnie 3 lata przyniosły leki, które nawet przy zaawansowanym raku pozwalają wydłużyć życie o kilka lat. Następny przykład to szpiczak mnogi. Kilkanaście lat temu chory zmagał się z licznymi złamaniami, często musiał używać wózka inwalidzkiego, aby ograniczyć proces niszczenia kości. Dziś już w chwili rozpoznania choroby można zastosować leczenie, które cofa całkowicie lub w bardzo znaczny sposób ogranicza niszczenie kości. Kolejnym etapem leczenia szpiczaka były przeszczepy szpiku. Ale teraz u niektórych chorych zamiast przeszczepu można zastosować farmaceutyki – nowoczesne lub też te od dawna stosowane – kolejne badania pozwalają odkryć ich nieznane dotąd działanie. Nawet jeśli nie można jeszcze znacząco wydłużyć życia chorego, to w istotny sposób można wpływać na jakość jego życia. Lekarze znają sposoby, aby przy wczesnym rozpoczęciu terapii skutecznie leczyć chorych na raka prostaty, piersi. Coraz więcej osób żyje dłużej niż 5 lat po zakończeniu leczenia chłoniaków, białaczek, nowotworów tarczycy, jąder, skóry. Ale lista nowotworów, które wciąż wygrywają ze współczesną medycyną, jest długa. Należą do nich rak trzustki, wątroby, żołądka, płuc. Tu postępy leczenia wyglądają skromniej, co nie znaczy, że ich nie ma. Leczenie raka już nie powoduje tylu dolegliwości Leczenie onkologiczne jest obciążone wieloma powikłaniami. Wypadanie włosów, nudności, wymioty, zmiany skórne, niedokrwistość – to tylko nieliczne z nich. Współczesna medycyna z większością z nich dobrze sobie radzi. Podając w czasie chemioterapii odpowiednie leki, można powstrzymać lub znacznie ograniczyć wymioty. Doceniono także rolę psychoterapii w leczeniu onkologicznym. Nikogo już nie dziwi, że pacjent przekonany do kuracji, rozumiejący jej trudy, ale i efekty, ma mniej przykrych objawów. Za postęp trzeba uznać, że coraz więcej leków onkologicznych ma postać tabletek, które można przyjmować w domu, bez konieczności częstych wizyt w szpitalu i bez ryzyka uszkodzenia żył z powodu kroplówek. Leczenie raka: nowoczesna chirurgia Wydawać by się mogło, że najmniejszy postęp dokonał się w chirurgii onkologicznej. Guzy nadal usuwa się podczas operacji, ale dziś możliwe jest ich wycięcie bez rozległego zabiegu. Do praktyki onkologicznej na stałe weszły metody mikrochirurgiczne, laparoskopia, specjalne sondy, którymi można operować guzy mózgu i wiele innych. Efekt terapeutyczny jest taki sam jak w przypadku rozległej operacji, ale korzyścią dla chorego jest szybszy powrót do zdrowia i mniejsze straty psychiczne. Przykładem mogą tu być oszczędzające operacje piersi. Wprawdzie nie wpływają one na długość życia po operacji, ale znacznie poprawiają jego komfort. Leczenie raka: precyzyjna radioterapia Nowoczesna radioterapia, dzięki zastosowaniu trójwymiarowego określenia miejsca naświetlania, pozwala niszczyć chorą tkankę, ale oszczędzać zdrową. W trakcie naświetlania tylko guz otrzymuje skoncentrowaną dawkę promieni. To ważne przy niektórych rakach, np. prostaty, który rozwija się w pobliżu jelit. Promieniowanie mogłoby łatwo je uszkodzić. Znając wrażliwość poszczególnych guzów na napromienianie, lekarz może modyfikować dawkę naświetlań (w czasie i nasileniu), aby nie dać guzowi czasu na odrastanie. Coraz częściej stosuje się także (u chorych z nowotworami w obrębie jamy brzusznej, przy niektórych rakach narządów rodnych) radioterapię śródoperacyjną. Skoncentrowana wiązka promieni niszczy niewidoczne mikroprzerzuty, co pozwala zmniejszyć ryzyko nawrotu choroby. Ile jest wyleczonych Według międzynarodowych standardów osobę, która po kuracji raka przeżyje 5 lat, uznaje się za wyleczoną. Jeszcze 20 lat temu odsetek dożywających tego okresu nie był imponujący. Obecnie w USA jest już 12 mln ludzi, którzy pokonali raka, w Polsce – 600 tys. Długa droga leku Jak wynika z doniesień amerykańskiej Agencji Leków i Żywności (FDA), tylko jeden na 5 tys. opracowywanych preparatów antynowotworowych jest dopuszczany do sprzedaży. Leczenie raka: chemia celowana Klasyczna chemioterapia może być stosowana w ściśle określonym czasie ze względu na znaczą toksyczność leczenia. Gdy przynosi organizmowi więcej strat niż korzyści, musi być przerwana. Dlatego za wielki sukces terapeutyczny uznaje się terapie celowane, czyli takie, które uderzają bezpośrednio w komórki rakowe. Poprzez podawanie odpowiednich leków można unicestwić komórki nowotworowe dwoma metodami. Pierwsza polega na odcięciu dopływu krwi do guza. Ten, gdy zostanie pozbawiony pożywienia, które czerpał z krwi, umiera z głodu, bo nie może wytworzyć własnych naczyń krwionośnych. Druga metoda to uderzenie bezpośrednio w komórkę rakową i zatrzymanie jej rozmnażania się. To niezwykle istotne, bo komórki nowotworowe same z siebie są nieśmiertelne i mogą się w nieskończoność namnażać. W przeciwieństwie do zdrowych komórek, chore nie podlegają apoptozie, czyli procesowi samozniszczenia. Obecna wiedza o rozwoju i „zwyczajach” komórek rakowych pozwala dotrzeć lekom do tych miejsc w komórkach, skąd płynie sygnał do ich stałego rozmnażania się, czyli na poziomie molekularnym komórki. Terapie celowane coraz częściej wykorzystuje się w leczeniu raka płuc, jelita grubego i nerki. Trzeba jednak pamiętać, że nowoczesne leki muszą być stosowane wraz z innymi elementami terapii antynowotworowej, np. z operacją. Tylko wtedy mogą być skuteczne. Stare leki na raka jak nowe Wydłużenie życia z chorobą nowotworową mają także na celu terapie wielolekowe, nazywane też skojarzonymi. Po latach badań dowiedziono, że jednoczesne podawanie kilku dobrze znanych leków przeciwnowotworowych może znacznie poprawić skuteczność leczenia. Co więcej, badania nad biologią nowotworów doprowadziły do ciekawych wniosków, że stary lek, np. okryty złą sławą przeciwwymiotny talidomid, który przyjmowany przez kobiety w ciąży powodował niedorozwój kończyn u rozwijającego się płodu, podawany chorym ze szpiczakiem mnogim skutecznie walczy z tym nowotworem układu krwionośnego, ponieważ blokuje powstawanie naczyń krwionośnych. Leczenie raka skrojone na miarę To także jedna z tendencji współczesnej onkologii. Dowiedziono, że leczenie onkologiczne i zagrożenie przerzutami jest różne u różnych osób chorujących na ten sam typ raka. Skłonność do przerzutów nie ujawnia się wraz z rozwojem choroby, jak do niedawna sądzono, lecz od początku jest w niej zakodowana. Decyduje o tym aktywność określonych genów komórek nowotworowych. Stąd pomysł, aby terapia była dostosowana do potrzeb pacjenta, bo nowotwór powstaje z jego komórek. Ważne jest i to, dlaczego u danej osoby komórki zaczęły się nienormalnie zachowywać. Korzystając z bardzo czułych badań molekularnych, można przyjrzeć się genom w komórce nowotworowej i porównać je z genami w zdrowej. Można wykryć zmiany, które uwydatnią zagrożenie szybkimi przerzutami. Dowiedzieć się, dlaczego jedne osoby chorują ciężej, a u innych choroba postępuje łagodnie. Przykładem na przewidywanie przyszłości choroby jest rak piersi. Dowiedziono, że kobiety z rakiem piersi obarczone antygenem HER2 miały mniejsze szanse na długie przeżycie w porównaniu z tymi, które nie miały tego obciążenia. Ale podanie kobietom z HER2 trastuzumabu odmieniło ich los. Szanse obu grup chorych się wyrównały. Kontrowersyjna, ale możliwa do przeprowadzenia jest też chirurgia profilaktyczna, którą stosuje się u kobiet z potwierdzoną i udokumentowaną wywiadem rodzinnym genetyczną skłonnością do raka. 100 procent wyleczeń Takie rokowania daje rak wykryty w stadium przedinwazyjnym. Jednak w Polsce większość pacjentów trafia pod opiekę ośrodków onkologicznych dopiero w III i IV stadium zaawansowania choroby, co rzutuje na efekty leczenia i pogarsza rokowanie. Wielu guzów nie można już wtedy operować, pojawiają się przerzuty, które doprowadzają do najgroźniejszych powikłań. Dlatego trzeba regularnie robić badania profilaktyczne: wykrycie nowotworu o jedno stadium kliniczne wcześniej daje 25 proc. więcej szans trwałego wyleczenia. Przyszłość: szczepionka na raka Trwają intensywne prace nad szczepionkami na raka. Prace idą w dwóch kierunkach. Pierwszy zakłada stworzenie szczepionki chroniącej przed nawrotem choroby, zaś drugi – zapobieganie rozwojowi choroby poprzez szczepienia. Obecnie stosuje się szczepionkę przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego, który jest sprawcą raka szyjki macicy. Trudno przewidzieć, jaka będzie przyszłość tej formy walki z chorobami nowotworowymi. Naukowcy coraz częściej twierdzą, że nie uda się stworzyć jednej szczepionki, która nauczy układ immunologiczny rozpoznawać i niszczyć komórki nowotworowe. Organizm potrafi z nimi walczyć, jednak wciąż nie wiadomo, dlaczego w pewnym momencie rezygnuje i choroba może się rozwijać. miesięcznik "Zdrowie" Anna Jarosz - artykuł pochodzi z miesięcznika "Zdrowie" | Konsultacja: Jacek Zwoliński, onkolog, specjalista w leczeniu nowotworów hematologicznych
7 grudnia Kubuś pojedzie do kliniki w Magdeburgu, lekarze spróbują zniszczyć naczyniaka archiwum prywatne- Po raz pierwszy spotkałem dziecko, które z tak ogromną pokorą znosi ciężką chorobę i cierpienie - mówi o Kubusiu dr Grzegorz Zbrzeźniak, radiolog z Uniwersyteckiego Centrum zmaganiu z podstępną chorobą, którą szef kliniki chirurgii dziecięcej prof. Piotr Czauderna porównuje z rakiem, towarzyszymy Kubusiowi, kilkuletniemu chłopcu z małej miejscowości Krzyż Wielkopolski pod Poznaniem, od dwóch lat. Wtedy to, pod koniec listopada 2013 roku, przeszedł on trwającą 22 godziny operację, podczas której amputowano mu rękę wraz z obręczą barkową, obojczykiem, łopatką, mięśniami klatki piersiowej. Powodem był a olbrzymia malformacja tętniczo-żylna, która usadowiła się w tej okolicy. Lekarzom z Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży w gdańskim szpitalu Copernicus udało się wyciąć ponad 80 procent tej zmiany. Pozostałej części nie udało się usunąć. A kiedy Pan poznał Kubusia? Gdzieś na przełomie maja i czerwca tego roku. Kubuś trafił do mnie na zabieg embolizacji, czyli zamknięcia nieprawidłowych naczyń krwionośnych, po którym prof. Piotr Czauderna miał go operować i usunąć fragmenty naczyniaka, jakie uległyby wskutek tego martwicy. Tak naprawdę zrobiłem mu wtedy tylko badanie diagnostyczne, by rozeznać się w topografii tego naczyniaka. Czyli tych resztek, które pozostały? Trudno to nazwać resztkami. To była ogromna masa patologicznych naczyń, olbrzymia malformacja tętniczo-żylna. Wykonałem mu tzw. zwiadowczą angiografię, by stworzyć jej mapę i doszedłem do wniosku, że tak doraźnie nie mam tu nic do to znaczy - nic do zrobienia?Choroba była bardzo zaawansowana. Naczyniak obejmował znaczną część klatki piersiowej, karku, penetrował do kanału kręgowego i przerastał rdzeń. Walka o życie Kubusia Walkowiaka trwa. Rekordowa zbiórka na operację chłopcaKubuś miał już z tego powodu jakieś objawy?Jeszcze nie miał. Odwiedziłem go w klinice chirurgii dziecięcej jakieś trzy dni po tym badaniu, przed którym go poznałem. Ten chłopiec ujął mnie niesamowitą kulturą osobistą i pokorą wobec choroby i cierpienia, które ona powodowała. Przyszedłem wówczas do Zakładu Radiologii w Centrum Medycyny Inwazyjnej, idę korytarzem, a tu nagle z krzesełka zrywa się jakieś małe dziecko, kłania mi się i mówi: Dzień dobry, panie doktorze. Było to dla mnie szokujące. Potem okazało się, że właśnie temu dziecku mam zrobić ten zabieg. Czułem, że jestem mu coś dłużny, dlatego pojechałem do szpitala, w którym leżał, by sprawdzić, jak się czuje. Chciałem też zrobić mu jakiś prezent. Kuba swobodnie jeszcze wtedy chodził, czuł się dobrze. Wrócił z tatą do domu, po czym znów przyjechał do Gdańska na rezonans. Okazało się wtedy, że ma lekki niedowład jednej kończyny. Podejrzewaliśmy, że to skutek ucisku, tata zabandażował mu tę nogę na czas podróży. Myśleliśmy, że to przejdzie, tymczasem niedowład zaczął się pogłębiać. Rezonans pokazał, że rdzeń kręgowy jest całkowicie przerośnięty przez naczyniaka. Wtedy zaczęły się problemy. Tydzień później dostaliśmy wiadomość, że doszło do zatrzymania krążenia, Kubuś był reanimowany i zaintubowany, trafił do szpitala w Poznaniu. Tym razem pojechałem więc do Poznania. Widok Kubusia zrobił na mnie straszne wrażenie. Leżał na boku, nie ruszał nogami, ciężko oddychał przez rurkę, przy tym był całkowicie świadomy. Oglądał jakieś bajki na laptopie zawieszonym na szczeblach łóżka. Spytałem: Co byś Kubusiu potrzebował? Mogę spełnić każde twoje życzenie. A on na to: Proszę mnie przełożyć na drugi bok. Nie miał żadnych innych pragnień. Nie prosił o zabawki, słodycze, a o najprostsze rzeczy. To niesamowite dziecko, nad wiek dojrzałe. Potem pojechałem jeszcze do domu Kuby, do Krzyża. Mieszkają tam w ciężkich warunkach, w miasteczku, gdzie jest duże bezrobocie. Pod względem materialnym jest im bardzo ciężko. Dzięki wsparciu Fundacji „Kawałek nieba” starcza im na podstawowe potrzeby. Na początku października tata znów przywiózł Kubusia do kliniki w Gdańsku. Po kilku tygodniach leżenia zrobiły mu się duże odleżyny na kości krzyżowej i na głowie. Aż mi głupio było, bo dosłownie molestowałem prof. Czaudernę, by ściągnął tu Kubę i coś z tym zrobił. Kubuś przyjechał, a dr Dariusz Wyrzykowski wspaniale zoperował mu odleżynę na kości krzyżowej. Ta druga, na głowie, wygoiła się samoczynnie po tym, jak dostał materac przeciwodleżynowy i był odpowiednio pielęgnowany. Gdańscy lekarze zrobili już dla Kubusia wszystko, co mogli. Konsultowali się z ośrodkami chirurgii dziecięcej na całym świecie. Wydawało się, że nie ma już dla niego ratunku. Nie mogłem się z tym pogodzić. Zacząłem szukać ośrodka na świecie, który podjąłby się embolizacji tego naczyniaka. U nas nie ma takiej możliwości. My robimy zbyt mało tego typu zabiegów, brakuje nam doświadczenia i odpowiedniego wyposażenia. Na czym polega taki zabieg? Na zamknięciu naczyń patologicznych. Malformacja to taki ogromny naczyniak tętniczo-żylny. Przez całego tego naczyniaka krew przepływa na stronę żylną. Żeby utrzymać odpowiednie ciśnienie krwi w organizmie, serce musi pompować ją w zwiększonej ilości. Serce Kubusia pompuje teraz 16 litrów krwi na minutę, a powinno pompować 2-2,5 litra. Wykonuje więc ogromną pracę, jest przerośnięte. Ta sytuacja Kubę zabije, jeśli się jakoś temu nie zaradzi. Obawiam się też, jak jego serce zareaguje na zwiększony opór krwi, gdy te patologiczne naczynia się pozamyka. Takiego naczyniaka trzeba zamknąć w możliwie krótkim czasie w całości. Jeśli pozostawi się choćby mały fragment, to dalej będzie się rozrastać. Nie wiem, na ile się to uda w przypadku Kubusia. Każde zamknięcie to wydłużenie życia. Jakby się zamknęło go w całości i serce by to wytrzymało, to by było Pana staraniom Kubuś dostanie jeszcze jedną szansę. Udało się Panu znaleźć ośrodek w Magdeburgu, który może uratować mu życie? Współpracujemy z tym ośrodkiem. Jego szef prof. Maciej Pech jest Polakiem. Wyjechał z kraju, gdy miał dziesięć lat. Świetnie mówi po polsku, równie dobrze po niemiecku, po angielsku i jeszcze w kilku językach. Jest radiologiem, kieruje Kliniką Radiologii i Medycyny Nuklearnej, ma w niej zakład radiologii i oddział, na którym przyjmuje pacjentów z różnymi problemami naczyniowymi, kładzie ich, obserwuje, wypisuje do domu, dzięki czemu na ogromny „przerób”. Chory jest tam załatwiany kompleksowo. Nie jest zdany, tak jak to jest u nas, na to, czy jakaś klinika prześle mu pacjenta, czy nie. Ponieważ robi bardzo dużo zabiegów naczyniowych, ma mnóstwo sprzętu i olbrzymią wprawę. My takiego sprzętu nie mamy. Bezsensowne byłoby zresztą inwestowanie w taki bardzo drogi sprzęt dla dziesięciu tego rodzaju zabiegów, które wykonujemy rocznie. Napisałem do prof. Pecha maila, wysłałem wszystkie dane Kubusia, załączyłem opisy, zdjęcia. Reakcja była natychmiastowa. Profesor Pech zwołał w jego sprawie konsylium i już następnego dnia przesłał odpowiedź. Podjął się zamknięcia naczyniaka w trakcie kilkuetapowych zabiegów, potem przesłał kosztorys. Przewidywany koszt leczenia chłopca w Magdeburgu sięga 70 tys. euro. To ogromna Pan nie uwierzy, ale na internetowej platformie Siepomaga udało się ją zebrać w ciągu zaledwie czterech dni. W walce o życie wsparło Kubusia 10 tys. internautów. To wspaniała wiadomość. Jako lekarz patrzę na to ostrożnie - ta naczyniowa wada jest tak olbrzymia, że jeśli Kubuś przeżyje ten obarczony wielkim ryzykiem zabieg, to jego stan się poprawi. Na pewno jest to szansa na przedłużenie mu życia. Wierzę jednak, że cuda się zdarzają.[email protected]
Asystentka Jakie ośrodki leczą najlepiej nowotwory? Pacjenci chcą znać wyniki leczenia w szpitalach, ale brakuje danych Chorzy dzwonią do organizacji pacjentów i pytają, w jakich ośrodkach w Polsce najlepiej leczy się nowotwory. Szukają takich informacji w stowarzyszeniach, bo w naszym kraju żadna instytucja nie gromadzi miarodajnych danych o wynikach terapii - mówi Wojciech Wiśniewski z Fundacji Alivia wspierającej osoby cierpiące na raka. 0 Odpowiedzi 923 Odsłony Ostatni post autor: Asystentka 3 cze 2017, o 20:45 0 Odpowiedzi 1104 Odsłony Ostatni post autor: admin. med. 7 kwie 2016, o 15:06 0 Odpowiedzi 849 Odsłony Ostatni post autor: Asystentka 2 lut 2017, o 18:06 0 Odpowiedzi 769 Odsłony Ostatni post autor: Asystentka 8 lis 2016, o 18:24 0 Odpowiedzi 786 Odsłony Ostatni post autor: Asystentka 8 lis 2016, o 08:43
data publikacji: 11:00, data aktualizacji: 15:57 ten tekst przeczytasz w 9 minut Co roku na leczenie poza granicami kraju udaje się z pomocą NFZ ponad 100 Polaków. To wciąż bardzo mało, ale pomysł leczenia w innych krajach wart jest rozważenia i sprawdzenia możliwości. Shutterstock Potrzebujesz porady? Umów e-wizytę 459 lekarzy teraz online Najgorszy system w Europie? Glejt od ministra NFZ zapłaci, ale… Kto ma szansę Warto wiedzieć W przepisach dotyczących możliwości leczenia za granicą łatwo się pogubić, tym bardziej że od kilku miesięcy zapowiadane są zmiany, a mało kto potrafi precyzyjnie powiedzieć, co pozytywnego dadzą pacjentom, kiedy i czy na pewno wejdą w życie. W nieznajomości tej dziedziny prawa Polacy nie są w Europie odosobnieni. Zaledwie kilka procent Europejczyków ma o możliwościach leczenia za granicą choćby podstawową wiedzę. Holender, Hiszpan lub Grek zaczyna rozważać możliwość leczenia w szpitalu innym niż najbliższy albo podczas wakacji, albo jeśli jest w poważnych tarapatach zdrowotnych, np. choruje na nowotwór. Co nowe przepisy zmienią dla pacjentów onkologicznych, którzy chcieliby się leczyć za granicą? Najgorszy system w Europie? Perspektywa leczenia się poza granicami Polski wydaje się tym bardziej kusząca, im dłużej trzeba odstać swoje w kolejce do lekarza w przychodni, nie mówiąc już o oczekiwaniu na wizytę u specjalisty czy wykonanie niektórych zabiegów. Pacjenci podejrzewają, że w niemieckiej czy szwajcarskiej przychodni byłoby lepiej i bardziej profesjonalnie. Badania francuskiego instytutu opublikowane w raporcie „Barometr Zdrowia 2010” pokazują, że Polacy oceniają krajowy system opieki zdrowotnej najgorzej ze wszystkich ośmiu badanych nacji. Nikt bardziej od nas nie narzeka na kolejki do świadczeń zdrowotnych. Jeśli jednak przyjrzeć się nastrojom pacjentów na świecie, okazuje się, że trudno jest znaleźć kraj, w którym przynajmniej połowa chorych nie psioczyłaby na długi czas oczekiwania na pomoc medyczną. Kolejki są problemem Brytyjczyków, Amerykanów, Włochów i Norwegów. Z kolei Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i Amerykanie bardziej od nas obawiają się, że trafią w ręce niefachowego personelu i padną ofiarami medycznych błędów. Nastroje pacjentów nie są jednak miarodajną i obiektywną wizytówką danego systemu opieki zdrowotnej, bo wiadomo, że jedne nacje są bardziej krytyczne od innych (Polacy mają jedne z najbardziej negatywnych opinii w Europie o swoich drogach, elitach politycznych i współobywatelach). Zezłoszczeni koniecznością czekania zdajemy się zapominać o pozytywach. Zdaniem wielu europejskich specjalistów w Polsce mamy jeden z najlepszych na kontynencie systemów kształcenia lekarzy. Nie bez przyczyny na studia medyczne do Polski przyjeżdżają adepci wiedzy ze Skandynawii, Grecji, Wielkiej Brytanii. W ostatnim dwudziestoleciu w polskich szpitalach pojawiło się też wiele nowoczesnego sprzętu i dawne obawy, że jesteśmy daleko za Europą, nie mają już podstaw. Polak korzystający po raz pierwszy z usług medycznych w Skandynawii bardzo się rozczaruje. Za wizyty lekarskie trzeba ponieść część opłaty, na proste zabiegi czekać miesiącami, prywatnych gabinetów jest jak na lekarstwo, za cenę wizyty u dentysty można w Polsce utrzymać przez pół miesiąca rodzinę, a po wielu operacjach pacjenta wysyła się niemal od razu do domu. We Włoszech Polakom nie podoba się zróżnicowanie standardów w zależności od regionu. W jednym opieka może stać na wysokim poziomie, w drugim „strach iść do lekarza”. W Irlandii Polaka szokują… podobieństwa do naszego systemu. Pacjenci czekają w długich kolejkach na zabiegi chirurgiczne, epidemia grypy sprawia, że w szpitalach zaczyna brakować łóżek i trzeba leżeć na korytarzu. Kilka lat temu irlandzka prasa wyśmiewała absurd, jakim było zapisywanie ciężarnych do ginekologa z rocznym oczekiwaniem. „Czy Ministerstwo Zdrowia wie, ile trwa ciąża?” – pytali dziennikarze. Glejt od ministra U sąsiada trawa nie zawsze jest bardziej zielona, ale z całą pewnością zagraniczna opieka zdrowotna ma Polakom dużo do zaoferowania. W wielu szpitalach zabiegi można przeprowadzić od ręki, w niektórych proponuje się terapie nieoferowane w Polsce, w innych zaś można uzyskać dostęp do najnowszej generacji leków. Mimo to pacjent udający się na leczenie za granicą to wciąż obrazek głównie z filmów. W Unii Europejskiej pacjenci rzadko decydują się na leczenie poza krajem. Odpowiedniki NFZ w krajach UE wydają zaledwie 1% składek na finansowanie tego typu leczenia. W 2008 r. NFZ rozpatrywał 152 wnioski o leczenie poza granicami Polski. Ponad połowa podań dotyczyła leczenia w Niemczech, potem kolejno w Belgii i Wielkiej Brytanii. Tylko kilka razy pacjenci aplikowali o leczenie poza Unią Europejską, np. w Stanach Zjednoczonych lub Chinach. Mniej więcej 15% wniosków spotykało się z odmową, zdaniem NFZ bowiem porównywalne świadczenia można uzyskać w kraju. Większość aplikujących otrzymała zgodę. Co roku wśród wysyłających podanie kilka, kilkanaście osób to chorzy na nowotwory. Żeby uzyskać zgodę na leczenie, kontynuację leczenia lub badania diagnostyczne poza Polską, należy złożyć wniosek do prezesa NFZ. Jeśli poddamy się leczeniu za granicą przed otrzymaniem decyzji, koszty będziemy musieli pokryć sami. Jak dzisiaj wygląda procedura? • Pobieramy wniosek (np. ze strony • Wypełniamy samodzielnie część IA, po czym przekazujemy wniosek specjaliście z właściwej dziedziny medycyny z tytułem profesora lub stopniem doktora habilitowanego nauk medycznych. Ten wypełnia część II oraz fragmenty III, podając rozpoznanie, stan zdrowia, proponowany zakres leczenia i nazwę placówki z uzasadnieniem wyboru, przewidywany sposób i czas leczenia za granicą oraz potwierdzenie, że to leczenie lub badanie nie jest przeprowadzane w kraju, a jest niezbędne do ratowania życia lub poprawy stanu naszego zdrowia. • Przekazujemy wniosek do oddziału wojewódzkiego NFZ. Dołączamy kopię dokumentacji medycznej oraz tłumaczenie wypełnionego wniosku na język angielski lub język państwa, do którego chcemy się udać. • Odział NFZ weryfikuje wniosek. Kontaktuje się z podaną we wniosku zagraniczną placówką i uzgadnia wstępne koszty. Największą wagę urzędnicy przykładają do sprawdzenia, czy danego świadczenia nie wykonuje się w Polsce. Może wymienić opinie z konsultantem wojewódzkim lub krajowym we właściwej dziedzinie. W uzasadnionych przypadkach może wskazać inną placówkę zagraniczną. Na końcu przekazuje wniosek prezesowi NFZ, a ten wydaje decyzję. Procedura trwa do kilkunastu dni. Jeśli wydano zgodę, zabieramy do kraju leczenia stosowne dokumenty. NFZ pokrywa koszty leczenia na podstawie wystawionej przez zagraniczną placówkę faktury. Fundusz może także zapłacić za transport, ale za wystawienie paszportu, wizy czy ewentualny pobyt poza szpitalem dla siebie lub opiekuna płacimy już z własnej kieszeni. NFZ zapłaci, ale… W czerwcu tego roku Ministrowie Zdrowia UE przyjęli dyrektywę „Pacjenci bez granic”. Nowe zasady mają wejść w życie za 2 lata, trwają jeszcze prace legislacyjne. Choć nazwa brzmi bardzo obiecująco, zdaniem ekspertów od ekonomiki zdrowia nie zmienią one wiele dla pacjentów, którzy chcieliby za granicą kontynuować lub rozpocząć leczenie onkologiczne. Dlaczego? Chcąc jechać na planowane leczenie za granicą, trzeba będzie uzyskać zgodę prezesa funduszu. NFZ (o ile ją wyda) co prawda zapłaci za leczenie, ale tylko do tej kwoty, jaką musiałby wydać na to w Polsce. Wiele wskazuje, że pacjent będzie musiał początkowo wyłożyć pieniądze z własnej kieszeni, a dopiero potem NFZ zwróci mu tyle, ile za taką samą usługę medyczną płaci się w Polsce. W większości krajów UE świadczenia zdrowotne są wyceniane o wiele wyżej niż u nas, zatem polskiemu pacjentowi będzie się bardziej opłacało leczyć prywatnie na miejscu niż jechać do niemieckiej kliniki. Tylko w krajach położonych na południe od Polski można znaleźć tańsze niż u nas usługi medyczne. Jeśli podanie o sfinansowanie leczenia za granicą spotka się z odmową, nie ma już wiele możliwości odwołania. Jak czytamy na stronach NFZ: „Od decyzji prezesa Funduszu w indywidualnych sprawach z zakresu ubezpieczenia zdrowotnego przysługuje skarga do sądu administracyjnego”. Można jeszcze próbować skorzystać z drogi, jaką zaleca Komisja Europejska, czyli zwrócić się do sieci Solvit zajmującej się rozwiązywaniem problemów wynikających z błędnego stosowania prawa wspólnotowego. Kogo na to stać, może podjąć leczenie w zagranicznej klinice bez pośrednictwa NFZ. O możliwości terapii za granicą można pytać lekarzy, a także szukać informacji na własną rękę, najlepiej z pomocą internetu. Bardzo się przyda znajomość angielskiego. Z wybraną kliniką należy się osobiście skontaktować i dowiedzieć, jakie formalności należy załatwić, oraz poprosić o wstępny kosztorys usług. Z całą pewnością dokumentację medyczną trzeba będzie przetłumaczyć na język używany w danym kraju. Kto ma szansę Największe szanse na zagraniczne leczenie z udziałem NFZ mają osoby, którym taka terapia daje największą nadzieję na uratowanie życia lub poprawę zdrowia. Jeśli takiej szansy nie mają w Polsce, a specjaliści z Niemiec czy Japonii twierdzą, że posiadają technologię, umiejętności lub leki, które z pewnym prawdopodobieństwem mogą przynieść poprawę, prezes NFZ powinien wydać zgodę na sfinansowanie leczenia. Często się zdarza, że pomysł leczenia za granicą wychodzi od polskich lekarzy, którzy zajmują się danym przypadkiem. Warto ich pytać o to, czy zagraniczne ośrodki mogłyby zaproponować coś, czego tu nie znajdziemy. Wielu z nich jeździ na międzynarodowe konferencje, ma kontakty w zagranicznych placówkach, z ich doświadczenia i wiedzy trzeba korzystać. Warto też nawiązać kontakt ze stowarzyszeniami. Niekiedy przy ich pomocy łatwiej jest coś przeforsować w NFZ. Działają w nich pacjenci i rodziny, które przechodziły podobne problemy, mogą więc mieć wiedzę, na temat leczenia za granicą, z której nie sposób nie skorzystać. Czasem w walce o szanse na skuteczne leczenie najważniejsza okazuje się determinacja. W internecie można znaleźć wiele historii pacjentów, którzy zbierając środki na zagraniczne leczenie, zaczęli pisać bloga, czyli internetowy pamiętnik, lub z pomocą znajomych organizowali koncerty, aukcje, wystawy, aby zebrać fundusze na pokrycie kosztów leczenia. Polscy pacjenci są przekonani, że za granicą kolejki są krótsze, a leczenie bardziej profesjonalnie. Będąc we włoskim czy irlandzkim szpitalu mogą się rozczarować. Po zmianie przepisów pacjent będzie musiał wyłożyć pieniądze na leczenie z własnej kieszeni. NFZ zwróci mu tyle, ile za taką samą usługę płaci się w Polsce. Warto wiedzieć Zagraniczne leczenie za pośrednictwem fundacji O pomoc w finansowaniu leczenia za granicą można się zwracać do niektórych fundacji, które jako jeden z celów statutowych wyznaczyły sobie takie działanie. Fundacji takich można szukać na przykład za pośrednictwem strony Ich głównym celem jest ułatwienie Polakom wyboru Organizacji Pożytku Publicznego, której można przekazać 1% podatku, ale jednocześnie strona to rzetelna baza danych o działających w Polsce organizacjach tego typu, podająca ich cele i kontakty. Oczywiście każda z fundacji, która na różne sposoby pomaga w zebraniu funduszy na zagraniczne leczenie, wymaga przedstawienia stosownej dokumentacji medycznej. Możemy sami wybrać placówkę za granicą, w której chcielibyśmy się leczyć, a fundacji przedstawić zaproponowane przez tę placówkę koszty leczenia. Fundacja pomaga w zebraniu środków – np. organizując zbiórki, wysyłając apele do firm oraz innych darczyńców – które następnie są gromadzone na założonym dla nas subkoncie, a po przekazaniu faktury za usługę medyczną trafiają na nasze, czyli płatnika, konto. Najczęściej z tego typu pomocy korzystają dzieci, których opiekunowie zwrócili się do fundacji, jednak możliwe jest też zbieranie środków dla osoby dorosłej. Tekst: Sylwia Skorstad, Żyjmy dłużej Czytaj też o objawach nowotworów u dzieci! Jak walczyć z nowotworem? Nie każdy nowotwór wymaga natychmiastowego usunięcia Patrzmy na piersi – antynowotworowa akcja społecznościowa zdrowie nowotwór "Pacjent Miasta Nadziei" wyleczony po 34 latach. "Nie sądziłem, że dożyję" Wszystko wskazuje na to, że 66-letni pacjent, który od 1988 r. żył z wirusem HIV, został wyleczony. To dopiero czwarty taki przypadek na świecie. Marta Trepczyńska Zachorowałam w USA na COVID-19. Tak mnie wyleczono Niedawno w Medonecie opublikowaliśmy artykuł opisujący leczenie Joego Bidena, który zachorował na COVID-19. Przez pięć dni prezydent USA otrzymywał lek hamujący... Uległa dużo młodszemu lekarzowi. Zamiast wyleczyć, zgotował jej piekło Schorowana i straumatyzowana przez wojnę 50-letnia krakowska handlarka Maria Gałuszkowa myślała, że złapała Pana Boga za nogi, gdy zainteresował się nią 23-letni... Tomasz Gdaniec "Mama wyleczyła nadciśnienie dietą". Znany lekarz ujawnia szczegóły Nadciśnienie nie boli, dlatego cicho potrafi zabić. W Polsce na tę dolegliwość cierpi co trzecia osoba, a liczba chorych stale wzrasta. Sami jesteśmy sobie winni.... Klaudia Torchała Czy grzybicę paznokci da się wyleczyć domowymi sposobami? Grzybica paznokci jest powszechnie występującym problemem estetycznym. Jej leczenie jest dość trudne, ponieważ grzyby znajdują się we wnętrzu płytki paznokcia, w... Materiały prasowe Odbiera pamięć, niszczy mózg, nie można jej wyleczyć. Czym jest choroba Alzheimera? Choroba Alzheimera odbiera pamięć i niszczy mózg, jest nieodwracalna. Uznaje się ją za jeden z najpoważniejszych kryzysów zdrowotnych XXI wieku. Już teraz z... Monika Mikołajska Papież Franciszek cierpi na "chorobę zakonnic". Czym jest, można ją wyleczyć? "To dolegliwość, którą kiedyś nazywano »bólem zakonnicy«, ponieważ zakonnice tak często modliły się na kolanach, że od tego chorowały" — tak podczas audiencji 25... Monika Mikołajska Jeden z najbardziej śmiertelnych nowotworów. Pojawiła się nadzieja na wyleczenie Rak wątroby to jeden z nowotworów o najwyższej śmiertelności. Jest on także, jedną z najczęstszych postaci raka na świecie. Od lat naukowcy szukają skutecznego... Sandra Kobuszewska Rak jajnika i jelita grubego wyleczony u myszy w sześć dni. "Nie ekscytujmy się, ale wyniki są obiecujące" Eksperymentalny rodzaj leczenia raka przyniósł imponujące efekty w eksperymencie na myszach. Dzięki zastosowaniu specjalnie podanych cytokin udało się... Małgorzata Krajewska Pierwsza kobieta na świecie wyleczona z HIV Pacjentka chora na białaczkę stała się pierwszą kobietą na świecie wyleczoną z wirusa HIV. W pozbyciu się wirusa pomogła jej terapia stosowana w leczeniu tego... Adrian Dąbek
klinika w magdeburgu jakie nowotwory leczy